Kolejna edycja naszego grupowego, gminnego biegu zaliczona! W strugach deszczu, po błotnistej, śliskiej, ale ciekawej, crossowej trasie. W pięknym lesie, gdzie nawet były przeszkody do skakania! To była ciekawa nowość, zwłaszcza, że podłoże śliskie…
A jak tam cukry? Wszystko według wcześniej przemyślanego planu:
Śniadanie 2,5h przed biegiem, złożone głównie z pieczywa żytniego z dodatkiem warzyw i niewielkiej ilości białka zwierzęcego. Łącznie 5 wymienników węglowodanowych (ww). Ponieważ jadłam śniadanie z większym odstępem czasu do startu (2,5h), przeliczniki insuliny okołoposiłkowej utrzymałam na poziomie jak normalnego dnia bez porannego treningu. Uważałam, żeby nie było za dużo tłuszczu w śniadaniu, który mógłby później zaburzyć mi obraz glikemii w czasie biegu.
Pół godziny przed startem glikemia na poziomie 160 mg/dl. W perspektywie bieg na 10 km, z nastawieniem na, być może, życiówkę. Na 20 minut przed startem banan 3 ww, w kieszeni glukoza w dwóch postaciach: dextro 3 ww i żel 1WW w ilości 3 szt. Ponieważ spodziewałam się dość, jak na mnie, szybkiego tempa i co za tym idzie, raczej wysiłku bardziej beztlenowego, obawa o hipoglikemię nie zaprzątała mi zbyt mocno głowy. Jednak cukrzyca lubi czasem zaskoczyć, więc zapas glukozy i monitoring cukrów jak zwykle!
Plan utrzymania dobrego, jak na moje obecne możliwości, tempa w okolicy 5’30” udało się wcielić w życie, z kilkoma wyjątkami. W dwóch momentach – na 5. i 7. kilometrze biegu – glikemia zaczęła lekko spadać do poziomu 140 mg/dl z trendem w dół, więc dla zabezpieczenia poziomów na resztę trasy, zjadłam po 1WW na 5 i 7 kilometrze. To nieco spowolniło mi tempo, więc średnia nie wyszła aż tak dobrze, jednak mimo tego i tak zajęłam 3.miejsce w swojej gminie wśród kobiet z czasem 57’44”.
Start zakończyłam z cukrem na poziomie 143 mg/dl. W czasie całego dystansu poziom glukozy znajdował się w przedziale 140-180 mg/dl. Dla mnie to optymalny poziom, przy którym dobrze mi się biegnie.
Już za tydzień Królewski Półmaraton w Krakowie! Trzymajcie kciuki!