Dobry czy zły?
Miniony rok, choć dziwny i nietypowy, był dla mnie całkiem owocny.
Planowana do zdobycia Korona Półmaratonów nie doszła do skutku. W pewnym sensie „korona’ była, ale zupełnie nie taka, z której mogłabym się cieszyć. Osobiście nie przeszłam infekcji koronawirusem Covid-19.
Fakt, że najbardziej lubię sporty outdoorowe, pomógł mi przejść przez okres lockdownu dość łagodnie, bez straty na kondycji czy samopoczuciu. Jedyne z czego przyszło mi zrezygnować, to zajęcia grupowe, takie jak zumba, body shape czy ostatnio odkryta nowość – strong nation.
Bardzo przydała się w tym okresie moja motywacja wewnętrzna, a także wsparcie i inspiracja od przyjaciół, za co im serdecznie dziękuję! Nie bez znaczenia było oczywiście uczestnictwo w rywalizacjach na historycznym już Endomondo…
Częściowo zajęcia takie jak body shape (odmiana dynamicznego fitnessu) i zumba realizowałam poprzez zajęcia online. Oprócz zajęć z moimi trenerami, korzystałam również z całej masy treningów dostępnych na YouTube.
Moja ciągła potrzeba ruchu zaowocowała postanowieniem przynajmniej 1 godziny aktywności dziennie, żeby nie wypaść z formy. W końcu cukier w formie, to cukier w normie 😉
I tak, z tego postanowienia i jego realizacji wyszło:
Biegi wirtualne:
Wings For Life (18 km), Bieg Firmowy (sztafeta 5×5 km), Bieg Lechitów (półmaraton), III Bieg Sierściucha (5 km), Triada Biegowa Poczty Polskiej (2, 5 i 10 km), Bieg Niepodległości (10 km).
I niezapomniany, ulewny Nocny Wrocławski Półmaraton z najlepszą ekipą biegową Run Wisznia Run!!!
Biegi realne: Bieg Policz się z Cukrzycą (2 jednego dnia, jeden Oborniki Śląskie, drugi Nocny, w Prusicach), VIII Wiszeńska (Za)Dyszka (10 km)- gdzie zdobyłam 1. miejsce wśród mieszkanek Gminy!
Łączna zarejestrowana liczba treningów: 262
Przebiegnięte 816 km
Przejechane rowerem 3394 km, w tym 20 dni wyprawy rowerowej z sakwami przez Polskę (więcej o niej tutaj), kiedy to wpadło blisko 1100 km, z Krakowa do Słupska, a także wjazd na Trójgarb (778 m n.p.m.) czy wycieczka do Rudawskiego Parku Krajobrazowego i weekendowy wypad na Łuk Mużakowa.
Część z tych kilometrów wpadła z moją ulubioną ekipą związaną z Rowerkowem w Dolinie Baryczy. Nie mogę się doczekać tych rajdów w wielkiej, wesołej ekipie, z nieodzownym ogniskiem z atrakcjami na koniec… ;P
Co jeszcze?
Kilkadziesiąt kilometrów Nordic Walking, plus certyfikat instruktora tej aktywności.
I pierwszy start w triathlonie! Co prawda jako część sztafety (rower) i trochę na wesoło, bo to Triathlon dla Januszy i Grażyn, ale od razu z 2. miejscem! A w Sztafetach mieszanych nawet 1! Ha!
Zaczęłam też biegać po górkach. Póki co biegiem lub marszobiegiem udało mi się wdrapać na Chełmiec (850 m n.p.m.), Ślężę (717,5 m n.p.m.) i Mogielicę (1171 m n.p.m.).
Spacerowo odwiedziłam Wielką Sowę (1014 m n.p.m.) i Szczeliniec Wielki (919 m n.p.m.).
Spróbowałam i polubiłam morsowanie. Za mną dopiero dwie kąpiele w zimnej wodzie, ale wygląda na to, że będzie tego więcej.
Wszystkim, którzy towarzyszyli mi w którejkolwiek z aktywności, wielkie dzięki za to, że jesteście i mnie wspieracie!
Z Wami jest łatwiej i weselej! 😉
Tak więc nie nudziłam się jak widać 😉 co zrobić, jak człowieka ciągle coś ciekawi, coś gna…
Co w 2021r.?
W sezonie zimowym planuję dużo moich ukochanych biegówek. Za mną już jeden wypad do Jakuszyc, w planach kolejne.
Poza tym chcę iść bardziej w bieganie i rower po górkach, pagórkach… To mnie zdecydowanie bardziej kręci niż asfalt!
Z biegów póki co w planie bieg WOŚP Policz się z Cukrzycą, zobaczymy jeszcze w jakiej formie się odbędzie.
Trudno coś dalej planować, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć, co będzie, ale jeśli tylko pojawi się możliwość startów w biegach, będę na bieżąco reagować.
Trzymajmy kciuki za szybki powrót do normalności!
Hmm gdzie by tu dziś pobiegać…